Dziennik choreogaficzny – pierwsze angielskie solo.//English version – soon!//

Oto niedoskonały i niekompletny zapis procesu powstawania choreografii pt. “Jak uspokoić neurotyczną migrantkę” ( nie da się hehe), który trwał miesiąc i obejmował siedemnaście prób po około 3-4 godziny w London School of Contemporary Dance. Doskonalszy zapis nie powstał i dobrze, taki musi mi i wam wystarczyć.

Risearch dzień pierwszy

Spóźniłam się 10 minut na swoją próbę.

O dziwo, czuję spokój.

Nie mam pojęcia “o czym będzie” moje solo. Może to narazie, albo w ogóle nie jest potrzebne. Może przestaniemy wymagać od tańca, że ma być “o czymś”. Czy wymagamy narracji od muzyki? Nie.

Staram się po każdej próbie opisywać co się wydarzyło. Może to kogoś zainteresuje.

Weszłam do studia i dałam sobie 10 minut na pobycie w nim, i poodychanie. Zaczęłam się najpierw przyglądać przestrzeni, po kolei – sufit, drewniana ściana, ściana z okani i drążkami, drzwi, teraz zdaję sobie sprawę, że zignorowałam prawą biała ścianę. Przyjrzałam się porządnie podłodze. Potem położyłam się i zaczęłam się ruszać w rytmie dziecięcego “bla bla bla”, na początku delikatnie, tylko na podłodze. Przemieszczałam się po całej podłodze, ślizgałam się, bawiło mnie to. Potem weszłam na średni poziom wysokości (czyli już nie na podłodze a jeszcze nie w pionie). Widziałam w swoim ruchu pewne schematy, które chciałam złamać, przenosząc ruch w inne części ciała, wyobrażałam sobie też, że krąży we mnie brokat. Pojawiły się obroty i praca z odechem, ale cały czas w rytmie “bla bla bla”, ale nieco szybszym. Rozciągałam się. Jeszcze nie byłam w pełni świadma przestrzeni. Pozwoliłam sobie zrobić to czego potrzebuje moje ciało – czyli sekwencje powitania słońca dwa razy. Ale wybiło mnie to z mojego rytmu “bla bla”, chociaż równocześnie poczułam ulgę, że jestem lepiej rozgrzana. Potem weszłam na pełny wysoki poziom (czyli stanęłam w pionie). Czułam, że jestem w swoim ciele, chcociaż jednocześnie jeszcze gdzieś tkwiły we mnie uczucia poczucia winy, że zajmuje taką dużą przestrzen – na pewno ktoś by mógł lepiej z niej skorzystać. Potem sobie to wybiłam z głowy. W następnej fazie zaczęłam obserwować studi i pozwoliłam aby na mnie wpłynęło. chyba od dużej drewnianej ściany i od szurania nią plecami, potem starałam sie poznać przestrznie, poruszając się tylko tyłem i mając uwagę na swoich plecach, o których tak często zapominamy, potem przeniosłam uwagę na przód. Zaczęłma następnie przygladać sie fragmentom przestrzeni. Pierwsze poruszyły mnie:

-szklane fragmenty okna, które zawierają w sobie dziwne kształy – nie wiadomo co jest po drugiej stronie

-fortepian i jego „dach”

-17 reflektorów ze swoimi paszczami

-wiatrak z zapowiedzą dużej prędkości

-lampy złożone z jakby z delikatnych skrzydełek, ale ciągle regularne, podłużne, biale

-drżenie podłogi (za drewnaną ścianą tancerze uczyli się choreografii do muzyki Stinga…)

-porysowania podłogi, któr widać w świetle

-łączenia desek podłogi

-chropowatość łączenia pomiedzy „kafelkami”

Powtórzyłam dwa razy te ruchy, nie myśląc szczególnie o tym gdzie je robię, po prostu starałam się być jak najbardziej pod wpływem rzeczywistości. 

Zatańczyłam to wszystko razem do kamerki kompa, aby zapamiętać w miarę te ruchy.

Neurotic Migrant small fragment of 1 rehearsal from Alicja Nauman on Vimeo.

 Dzień drugi 

Spóźniłam się na próbę godzinę, ale zostałam godzinę dłużej, a potem dwie godziny gadałam z kolegą Flavien’em. 

Nie pamiętam dużo z tego co się wydarzyło. Na początku było mi trudniej wejść w ciało. Dziś słuchałam muzyki, i rozgrzewałam się, starając się zachować mój rytm niemowlęcego “bla bla bla”. Podążałam za pragnieniem ciała – za tym czego ono potrzebuje. Robiłam pompki, brzuszki, i czułam kanapkę w brzuchu. Dzis starałam się bardziej myśleć o projektowaniu mojego ciała na przestrzeń. Czyli na przykład liczyłam kroki – ile kroków potrzebuję by ją przemierzyć. Starałam sie obserwować podłogę, i ćwiczyć na niej widzenie peryferyjne. Ile podłogi moge objąć wzrokiem. Dużo liczyłam – ile jest lamp, ile jest wkrętek ect… Zaczęłam się ruszać do muzy, chciałam zdjąć z siebie ciężar porodukowania konkretnych ruchów. Niech przemówi przyjemność, pomyślałam. Starałam się potem wpuścić w te ruchy kształty fragmentów rusztowania, które przytrzymują lampy. Potem robiłam jakiś ruch przez 17 sekund bo tyle jest reflektorów. Te liczby stały się dla mnie punktami orientacyjnymi. Zaczęłam tańczyć i łączyć po kolei te ruchy z tymi, które wypracowałam wczoraj. Powstał ciąg ruchów. Potem zaczęłam je przenosić na różne części ciała, zmieniać położenie, skalę, kolejność. Zaczęłam być ciekawa co sie wydarzy. Dodałam do tego akumulacje wypracowaną na innych zajęciach. Powtórzyłam to parę razy do bardzo różnej muzy. 

Czasem blokowała mnie myśl o tym – Gdzie będzie widownia? Jaka będzie dramaturgia? Jaki timing, ale potem pozwoliłam sobie po prostu tańcować. It’s just a stupid dance. 

Dzień trzeci

środa- nie pamiętam

Dzien czwarty -czwartek

i ate to much

mówienie i ruszanie sie

Dzień piąty-piątek

Próba – 4h nie miałam ochoty pisać

Próba-3h nie miałam ochoty pisać

Dzień ósmy

Dzień dziewiąty – poniedziałek

Znów spóźniłam się 10 minut na swoją próbę. Jestem w innej sali. Starałam się z nią oswoić, metodą “bla bla bla” i oglądania jej dokłanie. Na początku znów było mi trudno wejść w ciało. Zrobiłam pompki, brzuszki i ćwiczenia na plecy. Biegałam. Dziś czuję niemoc, i samotność bycia w studio. Po rozgrzewce, miałam chwilę szczęścia i zwykłego tańcowania do piosenki Niny Simone. Potem odezwała się głowa, i przypomnienie sobie, że mam mało czasu i przecież prawie nic nie wiem. Próbowałam siebie przekonać, że muszę po prostu trzymać się najprostszych rzeczy i będzie dobrze. Najpierw chciałam rozbudować jakis ruch, przenieść go na inne części ciała, a następnie w przestrzeń. Miotałam się z muzyką, nic mi nie pasowało. Ostatecznie tańczyłam w ciszy. Czułam zniechęcenie. Najbardziej chciało mi sie tańczyć akumulację (ciąg ruchów, wypracowany na innych zajęciach), postanowiłam traktować ją jak klocki, które będę przekładać. Próbowałam ją przenieść w przestrzeń i bawić sie tempem i wyrazem, ale wydaje mi się, że przedobrzyłam i wyszła z tego kupa. Ruch stracił swoją klarowność. Cały czas się zastanawiam, czy nie zostać przy temacie samouspokojenia.

Neurotic Migrant-fragment of risearch//3 from Alicja Nauman on Vimeo.p class=”p1″>

Postanowiłam, że zostanę przy tych elementach, które mam i będę z nimi eksperymentować w tych zakresach:

  • przestrzeń
  • czas
  • skala
  • przeniesienia na inne części ciała
  • inne jakości
  • wzrok /peryferyjny/punktowy
  • plecy
  • poziomy
  • logika ruchu

przygotować muzykę!

Dzień dziesiąty – wtorek

Jestem bardzo zdenerwowana. Okazało się, że nie mam sali na dziś, a do „występu” mało czasu. Wydaje mi się, że nic nie mam, jest za mało czasu. Nic z moich codziennych praktyk mi nie wychodzi. Jestem na siebie wściekła. Wczorajszą próbę uważam za porażkę. Czuję jak w środku tężeje i mam coraz mniej miejsca na ruch ze stresu. Wiem, że to dlatego, że jestem wobec siebie zbyt surowa i to mnie blokuje. W jaki sposób się uzdrowić? Jak się wyluzować? Chcę to traktować jako zabawę, a nie potrafię. Czuję, że nie mam czasu. Że paraliżuje mnie idea risearchu, ktora kiedyś przecież mnie wyzwalała. Wchodziłam do studia z całym intelektualnym zapleczem, a teraz tego mi brak, bo postawiłam tylko na intuicyjny ruch. Co twórczego może wyniknąć z takiego chujowego nastroju? Trzeba się trzymać blisko skóry i rozwiązań szukać blisko. Może w te ruchy, któr już powstały wpuścić wkurw/frustrację/samotność/zniechęcenie – i puścić je w przestrzeń? — jeżeli uda mi sie zdobyć salę. Jeżeli nie, będę siedzieć w bibliotece.

Im bliżej byłam szkoły tym większy ogarniał mnie stan lękowy. Gula w brzuchu i blokada. Nie miałam sali, więc urządziłam sobie przestrzeń w sali wykładowej. Zrobiłam kompozycję z krzeseł pod oknem. Najpierw postanowiłam biegać i się spocić. Robiłam padnij – powstań, pompki, brzuszki, i planki do techno. Potem po prostu tańczyłam, aż przyszła jakaś nauczycielka sprawdzić kto sucha takiej muzy. Potem postanowiłam się zmierzyć z moim materiałem, chciałam go według planu rozwinąć – poszczególne małe fragmenciki. Gdy się ruszałam, moja uwaga była cały czas w głowie, tak jakbym zgubiła/zapomniała wszystkich metod rozwijania materiału/kompozycji, a równocześnie miałam przecież poczucie, że właśnie korzystam z jednej z metod do kury nędzy! Czułam jak tężeje, ale próbowałam to zatrzymać i mimo tego się ruszać. Czułam, że nie mogę się przenieść do ciała tylko cały czas myślę, o tym gdzie będzie widownia, jaki właściwie mam pomysł, jaki będzie kostium, atmosfera, światło. AAAAAAAAA Potem poszłam zjeść muffina i wypić sok, i puściłąm przypadkową muzę jazzową, położyłam się przy laptopie i słuchałam, myśląc o tym co mi najbliższe. Miałam poczucie, że nie wiem co robię, i nie umiałam docenić tego stanu. Więc uznałam, że po prostu będę myśleć o tym co chcę/co mnie kręci/ jakie doświadczenie jest mi obecnie najbliższe. Cały czas czułam gule w brzuchu / tężenie /paraliż i wtedy do mnie doszło, że przecież moim najświerzszym doświadczeniem jest migracja = ekscytacja/neurotyzm/dystans/ściana/frustracja/zniechęcenie i wtedy przyszedł do mnie ten tytuł:

How to calm a neurotic migrant body? 

Wybrałam najbardziej pojechaną muzę Charlesa Mingusa, i zaczęłam tańczyć moją akumulację, którą stworzyłam z myślą o uspokojeniu na innych zajęciach. Potem zaczęłam dodawać elementy, które wyniknęły z risearczu w pierwszej sali, jeden z nich przypominał mi ściągnie włosów z języka – a potem z siebie jakiś paprochów. Następny – rozrywane ciało, które jeszcze nie wie gdzie przynależy. USPOKOIŁAM SIĘ, ale też się podnieciłam. Gula się rozpływa. Teraz jestem w bibliotece i chcę obejrzeć jeszcze raz filmik, zaplanować score – na jutro i wybrać teksty feministyczne o migracji do czytania – z nich będę robić scory codziennie przez czas pracy nad solo. 

Neurotic Migrant – fragment of risearch//2 from Alicja Nauman on Vimeo./span>

Dzień jedenasty – czwartek

Znów wszystko tężało, i miałam gulę w brzuchu, ogólnie nie wiedziałam jak się zabrać za to wszystko. Weszłam na salę, i znów próbowałam być w jakości “bla bla bla niemowlaka” , oczywiście przywitałam sie z salą. Ale miałam w głowie czarną dziurę, nie wiedziałam o co mi chodzi, migranckie pomysłu runęły. Czuję, że chwytam się dosłowności, zamiast iść po prostu w stany. Nie wiedziałam totalnie od czego zacząć. Testowałam w głowie pomysły- migrant-przemieszczanie-stopy-ale cały czas wydawało mi sie to denne, byłam sobą znudzona, nie mogłam przystać dłużej przy żadnym pomyśle. Mam chyba straszny pms. W końcu puściłam muzę ptaków, i zaczęłam rozwijać ruch z „rozrywaniem od środka” – napieciem i puszczaniem.

Neurotic Migrant//4 from Alicja Nauman on Vimeo.

W szatni przyszedł do mnie taki obraz:

ja w białym

czerwona lakierowana torebka

paszport w środku

ja wyjmuje paszport

uzdrawiam paszport

uzdrawiam Polskę

jestem przy wyjściu exit

Dzień dwunasty – Poniedziałek 12.11 

Dziś pokazujemy swoje prace jako „work in progress” naszej grupie.

Pokazałam dwie wersje:

I do muzy Charlesa Mingusa. Ja w kącie, przy wyjściu „Exit”, a ludzie dookoła mnie tworzą pół koło. 

II do muzy Moderata „New Error” + ptaki , taki sam układ. 

Osoby nie wiedziały o tytule, nie nie mówiłam o swojej pracy, po prostu zatańczyłam.

Wrażenia z feedbacku spisała koleżanka Marta: 

I część : 

-wyzwala wyobraźnie widza 

-dobry kontrast pomiędzy ruchem (przez 4 minuty stoję w miejscu, mam szeroko rozstawione nogi, i rusza się tylko tułów), a muzyką, 

-ostatnia sekwencja  ruchów kojarzy się z babim latem.  

-bardziej widać osobowość

-spójne rozwinięcie ruchu

-nie ma poczucia czasu

-dużo warstw

-bardziej widoczna struktura kojarząca się z paragrafami

-bardziej słychać dźwięki które ja wykonuję

-złączenie stóp bardzo wyraźne po długim staniu w czwartej pozycji = wszystko co dzieje się po długim trwaniu wyda się radyklane. 

– wyraźne skupienie

-włączanie widza poprzez spojrzenie + uśmiech = dystans (ale w dobrym sensie – widzka/widz może się wyluzować)

II część (muzyka):

  • większa narracyjność = obrazek chodzenia
  • jasne poczucie nerwowości – widz poczuł się nerwowy
  • spójność –  wszystko było częścią jednej idei
  • flow
  • mniej naturalnej progresji
  •  gdzie było twoje skupienie? Wydawałam się mniej skupiona i trochę zagubiona

Pytania:

  1. Pozycja widza w II wersji z muzą Moderata, John:  w drugiej muzyce czułem sie jak w galerii, jedną z 200 osób które przechodzą, a mój taniec to tylko jeden odcinek z całej historii.
  2. Co robi moje wyjście spoza koła? Hannah: Sprawia, że czuję się bardziej świadoma innych ludzi i przestrzeni. Czułam się przyjemnie, czułam się zaopiekowana bo na mnie zerknęłaś, i rozpoznałaś, że tu jesteś. make me aware of other people, friendliness, bardzo przyjazne, opiekuńcze 
  3. czy chcesz żeby to bylo humorystyczne? Tak. 

Zwrócić uwagę na ekspresję na twarzy!! 

Działa kontakt wzrokowy z widzami/widzkami!

Myślę nad tytułem:

I want to be a constant flux

constant flux

beauty will be CONVULSIVE or will not be at all (A. Breton,Nadja 1928)

Convulsive beauty will be erotic-veiled,explosive-fixed, magic circumstantial or will not be at all (A.Breton, L’Amour fou,1937)

explosive-fixed

dziś pracuję nad

-II częścią

-twarzą

-czasowaniem

how to have fun in a small space

Use your demons to your advantage

how to relax

how to have fun with yourself

Nie wiem ktory dzień

Codziennie spędzam 4h w samotności w studio.

Piszę gdy mi nie idzie…

Mam problem z kostiumem.

Jestem głodna.

i znow nie wiem o czym to jest, i o co mi chodzi.

Któryś tam dzień

Będzie pudel zmiast czerwonej torebki. Rysunek pudla, który wisi u nas w mieszkaniu w północnym Londynie, i który przypomina mi Dominikę, moją dziewczynę.

Pojedyncze, 20.11.2018 o 16.26

Pojedyncze, 19.11.2018 o 15.55

Pojedyncze, 20.11.2018 o 16.27 #2

W lumpie znalazłam białą bluzkę z żabotem, która kojarzy mi się z czasami wiktoriańskimi i moją nauczycielką od polskiego, która chciała być elegancka. 

Będę tańczyć na tle drewnianej ściany, która przypomina mi dom w Zakopcu. 

Poznałam wspaniałego oświetleniowca Marca Webbera, który totalnie czuje absurd. Wymyślił, że to pudel będzie mieć specjalne oświetlenie a nie ja. Wszystko robimy bardzo prosto. 

Próby spędzam tak:

Witam się z przestrzenią, i próbuję zauważyć wszystkie małe szczegóły.

Potem się bardzo męczę i pocę, wchodzę w ciało. 

Pracuję przez 2h nad choreo, już na tym etapie robię ją non  stop. I potem dziele jak tort na małe kawałki, i powtarzam i czyszczę je. Ćwiczę ze świadomością, jak utrzymać „stan” w być jednocześnie obecną „tu”? Jak zaprosić publiczność do bycia oglądaną? Teraz zajmuję się czyszczeniem małych, szybkich kroków, które następują po długim byciu w miejscu. 

Dużo myślę o przestrzeni. Jedna z nauczycielek poradziła abym dużo patrzyła w oczy ludziom gdy wychodzę z metra, by się przyzwyczaić do bycia otoczoną.

Dominika była na próbie i powiedziała też, że powinnam się bardziej tulić.

Wybrałam muzę:

Alice Coltrane: Turiya and Ramakrishna

Boję się, bo Aniela moja wspólokatorka powiedziała, że jej się kojarzy z hotelowym loungem…

Któryś tam dzień

Dziś dużo myślałam o czasowaniu, i o tym dlaczego coś trwa tyle, a nie tyle. Rysowałam swoje partytury, i czułam się jak w przedszkolu:

image_6483441

A to score przestrzeni

image_6483441 (1)

Zostałam przy temacie samouspokojenia i neurotycznego migotania. Próby zaczynają sprawiać mi przyjemność. Jest mi smutno, że zaraz będe musiała je skończyć. Teraz sobie przypomniałam, że często myślałam o tym, że wcale nie chcę robić tej choreografii, że to jakaś groza się do tego zmuszać. Po przeprowadzce do Londynu czułam się niesutannie przebodźcowiona. Nie miałam czasu przetrawić tego co się w okół mnie działo. Postanowiłam użyć prób do trawienia, dlatego zdecydowałam sie na mało ruchów, za to wykowynanych z różną szybkością, i intencją.

Ustaliłam jaki będzie pocztątek początków:

Neurotic migrant – rehearsal from Alicja Nauman on Vimeo.

4 dni po drugim spektaklu

“How to calm down a neurotic migrant”

Czas trwania: 10 minut

Cała wersja video NIEBAWEM!

Czuję czułość do siebie tańczącej. Tęsknię za swoim tańcem!

Dopiero teraz czuję, że mogłabym naprawdę pracować nad materiałem, a przecież to właśnie koniec. 

Próbuję sobie przypomnieć jak wyglądały ostanie 10 dni przed „pokazem”

Cały czas musiałam się zmuszać żeby wytrwać. Zapraszałam koleżanki na swoje próby, dużo zmieniałam muzykę, i cały czas czułam, że rdzeń mi umyka. W końcu jeszcze bardziej uprościłam ruch, i skupiłam się jeszcze bardziej na przestrzeni. Gdy ruch wszedł w ciało i cała struktura zaczęła się osadzać, skupiłam się na wzroku i na mojej relacji z publicznością. Zadecydowałam, że publiczność będzie stać dookoła mnie, bo kojarzy mi się to ze wspólnotą i wsparciem, ale też z byciem osaczoną. Neurotyczne migrantki często czują się osaczone, i przyciśnięte do muru. 

Publiczność dużo się śmiała. Podczas występu czułam, że śmiech mnie unosi, dystansuje i pozwala oddychać. Pewne struktury choreografii cały czas były miękkie, i podlegały zmianom, a ja czułam się równocześnie wspaniale, że to ja o nich decyduje, ale też się  bałam, że o czymś zapomnę. 

Wtedy starałam się patrzeć na osoby w okół i korzystać z ich obecności, i wsparcia.

Po, usłyszałam, że część osób czułą się ululana. 

Wymyśliłam, że po „pokazie” razem przeżyjemy jego pokłosie przez parę minut. Bardzo to było dziwne, bardzo niekomfortowe, i bardzo śmieszne.

Wiem jak rozwinąć pomysł. Będę tańczyć na dworach kolejowych i autobusowych, wszędzie tam gdzie jest ruch i migracja. Jutro idę na Kings Cross St.Pancrass.

Bardzo dziękuję: Sue McLennan, Hilary Stainsby,Sylwii Chernevie, Rocio Chacon, I mojej ukochanej Dominice Wróblewskiej i wszystkim osobom z mojej grupy za wszystkie sesje feedbakowe!

 

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s